Studia
Jakiś czas temu po raz czwarty rozpocząłem studia i… nigdy żadnych nie ukończyłem. W tym roku jest dobry czas – większość tego, co rozpocząłem, wciąż kontynuuję. Nie inaczej może być tym razem. Abstrahując od tego, gdzie i co studiuję, nauka odbywa się online. Warunkiem zaliczenia semestru jest obecność na dwóch zjazdach w ciągu semestru. Strasznie mi się nie chciało jechać. Pytam Matiego, czy jedzie ze mną do Wrocławia na weekend. „Pewnie, że jadę” – odpowiedział. Zapytałem też Kamila. „W sobotę pracuję, ale zapytam, czy ktoś się ze mną zamieni”. No i się zamienili. Mam najlepszych przyjaciół na świecie – mam na myśli wszystkich, nie tylko tych co pojechali.
Bardzo często odkładam wszystko na później – nie wiem, czy to nie nazywa się prokrastynacją. W pierwszą stronę jechałem pociągiem z samego rana, chłopacy dojechali później. Standardowo nie spakowałem się ani nie zrobiłem większych zakupów. Efekt? Przynajmniej wstałem wcześniej, żeby wszystko ogarnąć. Planowy wyjazd pociągu z Żagania był 16.11.2024 o 5:47. Niestety, na starcie pojawiły się kłopotki, a mianowicie problemy techniczne, przez co opóźnienie wyniosło 60 minut. W Legnicy miał czekać na nas inny pociąg, ale – jak się okazało – nie poczekał, więc trzeba było czekać na następny. Jako że w dalszym ciągu króluje we mnie wewnętrzny spokój, średnio się tym przejąłem – przecież nie mam na to wpływu. Aczkolwiek bardzo nie lubię się spóźniać.
Wrocław
Fajnie jest, po kilku latach przerwy, odwiedzić miasto, w którym spędzałem co drugi weekend przez pół roku. Pamięć mam niezmiennie dobrą, więc połowę wrocławskiego rynku pamiętałem. Oczywiście pomyliłem uniwersytety – byłem święcie przekonany, że mam zajęcia na Uniwersytecie Wrocławskim, a okazało się, że odbywają się na Uniwersytecie Ekonomicznym. Najważniejszym zadaniem było zeskanowanie kodu QR, który potwierdzał zaliczenie zjazdu. Wpadłem w połowie wykładu. Obok siedział sympatyczny ziomeczek – chwilę z nim pogadałem i zaproponowałem blika na przysłowiową „flaszkę” w zamian za wpisanie mnie na listę obecności podczas zajęć. Był na tyle miły, że nie chciał nic w zamian. Podziękowałem pięknie i życzyłem mu miłego dnia. Tak wygląda studiowanie online w praktyce xD
IMAX
Potrafię cieszyć się z małych rzeczy, to i drobne zakupy potrafią sprawić ogrom radości. Pierwszą atrakcją był seans Gladiatora 2 w IMAX-ie. Pierwszą część widziałem co najmniej dwadzieścia razy, oczekiwania miałem ogromne. Tym bardziej, że dzień wcześniej w oczy rzucił mi się artykuł na temat filmu. Kino przez duże „K”, oscarowe role, najlepszy film roku 2024. Ja pierdolę, ale będzie seans…. Jak na wszystko tego dnia, byłem wszędzie spóźniony. Jakiś czas temu wróciły moje „problemy” żołądkowo-jelitowe. Nie mam pojęcia o co z tym chodzi, ale w pomieszczeniach zamkniętych typu: kino, zebrania w pracy. Uciska mnie okropnie w żołądku, dochodzi burczenie w brzuchu i duża ilość gazów.
Jest to jeden z powodów przez który, unikam „normalnych” studiów. Co prawda nie mam tego zawsze, na ostatnim seanse U Pana Boga w Królowym Moście byłem rozluźniony przez cały seans i żadne z powyższych dolegliwości nie występowały. Według ustawień systemowych których jestem fanem, jelita i żołądek mogą symbolizować przetwarzanie trudnych emocji, zwłaszcza tych, które nie są nasze, lub które pochodzą z relacji rodzinnych, a także tęsknotę za osobami lub rzeczami, które były obecne w naszym życiu, ale już ich nie ma.
IMAX to format kinowy, który oferuje wyjątkową jakość obrazu i dźwięku, zapewniając znacznie bardziej intensywne wrażenia niż tradycyjne kino. Film wyświetlany jest na ogromnym ekranie, który często obejmuje całe pole widzenia widza, a precyzyjny dźwięk przestrzenny pozwala dosłownie „zanurzyć się” w akcji. Gladiator był idealnym filmem na tego typu seans. Niestety film jest przewidywalny i nie budzi większych emocji. Totalna średniawka.
Magia, energia
Jakaś część ludzi w pracy nazywa mnie „gościem od uroków” czy coś w tym stylu. Na samym początku poniedziałkowej rozmowy jeden ze znajomych zaczął właśnie od tych słów: „Jesteś moim ulubieńcem od uroków”. Na to mówię: „Mordo, byłem we Wro na weekend, zgadnij, w jakich knajpach byłem”. Wystartowaliśmy w Szamani, później Niewinni Czarodzieje 2-0, a do kompletu brakowało tylko czegoś z czarownicami lub wiedźmami. Rozłożyłem tym gościa na łopatki ze śmiechu xDD
Sobotnie tournée po wrocławskim rynku zaczęliśmy od Szamanów. Wysokie oceny na Google, bodajże 4,6*. Ciągle zapominam, że smak szarpanej wieprzowiny nie rozbudza moich kubków smakowych… albo ciągle próbuję, żeby to zrobił? Następnie dłuższa rundka po pasażu Niepolda i ciągłe powtarzanie: „Może wpadniemy do Mundo?” xD Szybki spacer na „legendarną” Wyspę Słodową i powrót do lokalu.
Wybraliśmy Niewinni Czarodzieje 2-0. Nazwę znałem z social mediów – to chyba twór Kuby Wojewódzkiego. Poszliśmy tam ze względu na muzykę na żywo. Wystrój bardzo przyjazny: ceglane ściany, klimatyczne miejsce, a do tego atrakcje jak ciekły azot podawany z drinkami.
Na ostatni bar wybraliśmy Pijalnię wódki i piwa. Dla fanów freak fightów to wręcz kultowe miejsce za sprawą Bonusa BGC i jego wywiadu „Lufa-pytanie”. Swojsko, tanio i smacznie. Wieczór bez fajerwerków, ale bardzo miły, sympatyczny i spokojny – dokładnie taki jak moje ostatnie tygodnie: w równowadze i z dużym umiarem.
Zoo Wrocław
W niedzielę wahaliśmy się między Muzeum Iluzji a Zoo. Wygrało to drugie, żebyście widzieli tą moją dziecięcą radość! Dokładniej mówiąc, kontrolę przejęło dziecko słońca: „Ja chcę Lwa, chodźmy do Lwa”. Mam ogromny sentyment do ulubionej bajki z dzieciństwa – „Król Lew”. W końcu pojawił się on – majestatyczny król dżungli. Dostojnym krokiem niczym hrabia spacerował po swoim wybiegu, mojej radości nie było końca. Wpatrzony jak w obrazek, podziwiałem, jak król macha swoją czupryną. Do pełni radości brakowało, żeby zaryczał. Dodam tylko, że ostatni raz w Zoo byłem w 1997 roku xD. Następnym miejscem do odwiedzenia było Afrykarium.
Afrykarium
Wrocławskie Afrykarium to unikatowy na skalę światową kompleks poświęcony ekosystemom wodnym Afryki, znajdujący się na terenie wrocławskiego zoo. W ogromnych akwariach i przestrzeniach tematycznych można podziwiać m.in. rekiny, manaty, pingwiny i hipopotamy, a przeszklony tunel pozwala zanurzyć się w podwodnym świecie Oceanu Indyjskiego. Przez większą część czasu w zoo dominowało dziecko słońca, ale z czasem pojawiło się znudzone dziecko cienia.
„O jezu, znów te ryby! Ja nie chcę ryb!” – śmiałem się w duchu. Kamil mnie woła: „Chodź, tu są żółwie!”. „Nie chcę żółwi, chcę węża!” – odpowiedziałem. Dlaczego akurat węże? Panicznie się ich boję, więc choć trochę chciałem przełamać ten strach. Nie zliczę, ile razy przeszły mnie ciarki i dreszcze na ich widok. Jak dobrze pamiętam, bardzo często śniły mi się węże. Z tematów ezoterycznych czy innych podobnych… Każdy z nas ma swoje zwierzę mocy. Bardzo chciałem, aby to był lew, ale wydaje mi się, że jest nim jednak wąż. Na koniec wycieczki pyszny Pad Thai z wołowiną i dzięki Kamilowi epickie banany zapiekane w cieście. Ten smak rozbudzał każde moje zmysły.
Wdzięczność
Małe podsumowanie za co jestem wdzięczny i co sprawiło dużo pozytywnych emocji: Wspólne posiłki (to jedno z cenniejszych, mieszkam sam to i jadam sam), wspólny wyjazd, czas spędzony razem (czas jest najcenniejszy), dziecięca radość, nowe doświadczenia.
Dziękuję każdemu, kto poświęcił chwilę, by przeczytać ten wpis – mam nadzieję, że zainspirował Cię do poszukiwania własnej drogi i doceniania małych rzeczy w codziennym życiu. Pamiętaj, że „największą przygodą, jaką możesz przeżyć, jest życie, które tworzysz dla siebie” – Paulo Coelho.
https://jakzostacswietym.pl/blog
Share this content:
Trzymam kciuki za ukończenie studiów 🙂
Dziękuje bardzo! Tym razem na pewno się uda : )