Rozwój osobisty
Najbardziej emocjonująca część za mną. Reszta wpisów będzie poświęcona rozwojowi osobistemu i przemianie, której doświadczyłem. Dla niektórych będą to zwykłe, codzienne sytuacje, ale nie w moim przypadku. To będzie niekończące się pasmo sukcesów i nowych znajomości. Myślę, że podobnie jak mój ulubiony wojownik, Marcin Najman, będę potrafił wzbudzić emocję nawet we wpisie z wyjścia do Żabki. Marcin jest moim ulubieńcem; 9 minut udzielał wywiadu po 14-sekundowej walce. Czarny pas w marketingu.
Ustawienia systemowe i wycieczka do Warszawy
Po pierwszej sesji ustawień systemowych zacząłem bardziej otwierać się na świat. Byłem chętniejszy do próbowania nowych rzeczy, znajomości czy nowych potraw. Filet z kurczaka przestał być moim ulubionym daniem. Będąc w lokalach gastronomicznych często brałem coś, czego wcześniej nie jadłem. Sesję online uważałem za bardzo udaną, ale czegoś mi jeszcze brakowało. Zapisałem się na całodniowe warsztaty u Ani, które odbywały się w Warszawie. Nigdy nie byłem typem podróżnika, chodziłem ciągle po tych samych lokalach, a to był dobry czas na opuszczenie swojej strefy komfortu.
Warszawka była trochę daleko – pociągiem 6-7 godzin. Nie no nie ma opcji, tyle to nie, to będzie jakaś katorga. Podczas urlopu raczej też nigdzie nie jeździłem, ewentualnie trzydniowy wyjazd do Sławy czy Boszkowa. Wiadomo jak wygląda wypoczynek w tych miejscach z kumplami, z urlopem to nie ma nic wspólnego. W stolicy nigdy nie byłem, więc postanowiłem zrobić wycieczkę życia. Jako dodatkową formę oszczędności w ubiegłym roku przystąpiłem do programu PPK. Sprawdzam stan konta, będzie na bogato, komfortowo i „luksusowo”.
Wylot do Warszawy
Rzut beretem jest lotnisko Zielona Góra-Babimost, bilety zarezerwowane, koszt – 370 zł, czas lotu bajeczny – 50 minut. Mam tytuł doktorski z logistyki, szybka kalkulacja – zaoszczędzę 10 godzin. Lot wygląda mniej więcej tak: wchodzisz do samolotu, zapinasz pasy, dostajesz jagodziankę i wodę, po czym słyszysz komunikat „Za 15 minut lądujemy”. Na lotnisku panuje luźna atmosfera, a obsługa jest życzliwa i pomocna. Nie rezerwowałem żadnego miejsca, zostałem przydzielony do biznes klasy. Klasa ta różniła się tym, że mogliśmy oddzielić się zasłoną i mieliśmy większe odstępy pomiędzy fotelami. Klasa biznes = luksus 😀 Pierwszy punkt programu odhaczony. Niektórym ludziom bardzo ciężko jest znaleźć właściwe miejsce w samolocie z czterema rzędami siedzeń. Pewnego przesympatycznego Pana miejsce było zajęte.
Siadaj Pan ze mną, tu jest wolne miejsce. Dlaczego wszyscy macie te same T-shirty? Były to miętowe koszulki z napisem „I Love Wolsztyn”, miętowy to jeden z moich ulubionych kolorów, który świetnie podkreśla moją cygańską karnację, wróć… hiszpańską xD Mamy zorganizowaną grupę, dostajemy dofinansowanie na wakacje, w których aktywnie spędzamy czas. Żona jest wiceprzewodniczącą, a że jeździmy z dziećmi niepełnosprawnymi, potrzeba opiekunów, to się załapałem.
Mega fajna inicjatywa, mimo przeciwności losu, gratuluję tym dzieciakom postawy i chęci zwiedzania, poznawania nowych miejsc i sportowego trybu życia, postawa godna podziwu. Zawsze miałem dużo empatii w sobie, tak było i tym razem. W Warszawie czeka na nas autobus, zwiedzamy cały dzień, a potem jedziemy na 7 dni nad morze. Każdego dnia mieli zaplanowane zajęcia sportowe, jednym z wymogów było robienie zdjęć z każdych takich zajęć. Super sprawa, po lądowaniu drobne gesty na pożegnanie i każdy udał się w swoją stronę. Logistyka mnie lekko zawiodła bo motałem się z zamówieniem Ubera. Będąc na lotnisku byłem w czerwonej strefie.
Wilanów
Na dwie noce zarezerwowałem hotel na Wilanowie, na bogato albo wcale xD Nie mam pojęcia czy to prawda, ale Wilanów to podobno jedna z fajniejszych dzielnic w Warszawce. Wilanów prowadzi w rankingu dzielnic Warszawy i jednocześnie jest wyborem młodych i bogatych. To tutaj chcą mieszkań ludzie sukcesu. Powstaje w tej lokalizacji wiele apartamentów i realizacji urbanistycznych o podwyższonym standardzie. Wilanów nazywany jest zagłębiem restauracyjnym stolicy.
Odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu. Nie no żartuję, zarezerwowałem nocleg w tym miejscu, tylko z tego względu, że ćwiczenia odbywały się w tej dzielnicy. Lezzet Hotel & Turkish Restaurant, poprosiłem o szybszy meldunek, co prawda komunikacja emaliowa była lekko utrudniona, ale udało nam się ustalić wszelkie szczegóły. Właściciele zrobili dla mnie wyjątek i wszystko było gotowe na mój przyjazd. Z reguły mam szczęście co do wyboru czegokolwiek przez Internet. Nie inaczej było tym razem, druga pozycja z booking.com i zarezerwowane, zakwaterowanie wyniosło mniej niż 500 zł.
Ostatni dzień maja, to temperatura była odczuwalna. Pokój był utrzymany w stonowanej kolorystyce. Ściany są jasne, co kontrastuje z ciemnoszarymi i jasnoszarymi kwadratami wykładziny na podłodze. Meble mają naturalny, jasny odcień drewna, który współgra z resztą wnętrza. Dodatkowo, ciemnoniebieskie zasłony przy oknie dodają głębi kolorystycznej, a biała pościel i kinkiety z białymi kloszami podkreślają czystość i prostotę wystroju. Całość tworzy spokojną i harmonijną przestrzeń. Ponadto miałem ogromny balkon, brakowało tam tylko stolika i krzesełek.
Zwiedzanie stolicy
Miałem masę wolnego czasu, warsztaty były zaplanowane na sobotę na godzinę 10:00. Przyleciałem w piątek o godzinie 9:40. Jedyne co zabrałem ze sobą to 3 pary bokserek, jeden T-shirt, pastę do zębów i szczoteczkę, za hajs z PPK baluj. Zostawiłem rzeczy i udałem się na małe zakupy. Lubię spacerować, więc podjąłem próbę pójścia na piechotę, mieszkałem 400 metrów od siedziby TVNu, najbliższa okolica była cudowna, cisza, spokój, po drugiej stronie ulicy żabka.
Po 300 metrach stwierdziłem, patelnia na dworze, spocony jak prosiak, jadę hulajnogą. Uruchomiłem google maps, ale z jazdą na hulajnodze i spoglądaniem na mapę, średnio sobie radziłem, po 15 minutach jazdy odpuściłem. Wróciłem do spaceru, Boże jak tu wszędzie jest kurwa daleko. Za to każde miejsce, które mijałem, było przepełnione zielenią – drzewa, krzaki, żywopłoty, kwiaty, szerokie alejki i ścieżki rowerowe. Ups zapomniałem Setaloftu, w godzinach popołudniowych miałem już zawroty głowy, musiałem załatwić e-receptę. Koszt 80 złotych, ale recepta wystawiona bez problemu.
Do najbliższej apteki 25 minut drogi, Boże znowu tak daleko. Wbijam do punktu, no niestety proszę Pana opakowania z taką ilością nie są dostępne. Apteka mieściła się obok budynku szkolnego, w porównaniu z moimi szkołami był to trzykrotnie większy budynek niż ten do którego uczęszczałem. Apteka jak z czasów PRL-u. Jest cień szansy, że wystawią mi ponownie, niestety czat został zamknięty.
No kurwa znowu 80zł? Jako numerologiczna siódemka, zawsze miałem wysoko rozwinięte umiejętności oratorskie i zwyczajnie byłem miły dla otaczającego mnie świata. Szybkie dwa telefony i lekarz zgodził się wystawić nową receptę za darmo. Szkoła ta znajdowała się na Nowym Ursynowie, jak tam było kurde pięknie. Dodam, że wcześniej nienawidziłem dużych miast, tłoczno, zero przestrzeni dla siebie i ogromna niechęć do komunikacji miejskiej przez licznych sebixów. Spacer nie ma sensu, czas na Ubera.
Małe zakupy
Kierunek galeria na Mokotowie, McDonald był zaplanowany na później, na szybko kupiłem coś w Lidlu. 24 kasy samoobsługowe, ale 10 minut czekałem aż ktoś zatwierdzi mi różowego blacka. Zakupy robię równie szybko jak rezerwuje pokój w hotelach, tylko muszę znaleźć odpowiedni sklep. Z tym był lekki problem. W New Yorkerze bieda, Reserved bieda, Cropp to nie dla mnie, dobra szukam Zary. Bajecznie! Wybór 10x większy niż w moim mieście. Trzy koszulki w zupełnie nowych odcieniach trafią do mojej garderoby. Dwa cudownie pastelowe kolory: jasno żółty, jasny zielony, a na dodatek szary. Nie jest ona nadzwyczaj urozmaicona.
Osiem koszulek 4F, głównie białe i czarne, reszta to głównie ubrania typu basic. Wachlarz bluz mam bardziej urozmaicony. Moimi ulubionymi są: czarna bluza w biało-czerwono-niebieskie plamki z napisem RESET, granatowa bluza na napisem OBSESSION i czarna, prawie że z ortalionowego materiału z napisem HI, I don’t care, Thanks xD W korpo robiły furorę, szczególnie wśród płci pięknej. Ostatnią kupiłem z myślą o bananowej, na jej wieczne pierdolenie o jej dziecku, gdy tylko zaczynała swoje opowieści wskazywałem palcem na środkowy napis „I don’t care”. Brakowało mi jeszcze butów i skarpetek, tych ostatnich nie miałem bo jakoś nie za wiele nazbierało mi się białego do prania.
Piękny buty…
O kurwa! O Boże! jakie piękne buty Nike, trzy czwarte buta białe, jedna czwarta błękitna. Cudowne, cena również 370zł, kto biednemu zabroni bogato żyć, biorę! Czar prysł, różowa podeszwa, to już za dużo, tego nie dźwignę, ze smutkiem w oczach odłożyłem buty na półkę… Obok leżał ten sam model, ale w ciemniejszej kolorystyce. Czarno-szare, cena 570 zł. No nie, tyle to nie, kiedyś kupiłem buty w podobnej cenie Sneakersy Tennis Hu Adidas x Pharrell Williams, były totalnie niepraktyczne, materiał z białej siateczki. Po wyjściu na miasto, 10 minut i obuwie nadawało się do prania. Poszedłem do CCC i kupiłem te same buty, które zakupiłem dwa miesiące temu. Dodam, że jestem typem, który nosi tylko i wyłącznie białe buty, które z czasem zmienią swój odcień na ciemniejszy.
Wilanowski park
Wróciłem do hotelu na krótką drzemkę, później medytowałem. Byłem na takim etapie, że w 30 sekund osiągałem upragniony stan. Szybki prysznic, czas na zwiedzanie. Najbliżej miałem do Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Jestem dzieckiem natury, idealny człowiek w idealnym miejscu. Ogród wilanowski to elegancka przestrzeń barokowa, otaczająca pałac o pastelowych elewacjach i zielonych dachach. Symetryczne ścieżki prowadzą przez starannie przycięte żywopłoty, otoczone kwitnącymi rabatami. Kamienne rzeźby wzdłuż alejek, dodają uroku, a majestatyczny pałac w tle dopełnia atmosfery luksusu i harmonii.
Przechadzając się wśród rozległych alejek otoczonych niezwykle zadbaną zielenią, która podkreśla dodatkowo urok tego miejsca, kulturalnie usiadłem na ławce przy jeziorze wilanowskim. Komary tną, na dworze lampa straszna więc nie zapominałem o płynach. Próbowałem medytacji i czerpałem energię matki ziemi. W ostatnich dniach najlepszą formą aktywności było spędzanie czasu sam ze sobą. Na kolacje kebab w naleśniku czy tam lavash, to nie ma większego znaczenia, ale było to rewelacyjnie skomponowane danie. Perfekcyjnie soczysty, ilość sosów świetnie dopasowana, nie wspomnę o mięsie, które było idealnie przypieczone, delicje dla mojego podniebienia.
Grupowe ustawienia systemowe
Nareszcie sobota! Czas na cream de la cream tego wyjazdu. Bardzo cenię sobie punktualność, we wskazanym miejscu byłem przed czasem i jako pierwszy z uczestników warsztatów. Ania jest bardzo ciepłą osobą, od razu można wyczuć ogromne zaangażowanie, działanie z pasji i najzwyczajniej dobroć człowieka. Ze względu na nie swoje historie i szacunek do innych, nie przytoczę jak wyglądały ustawienia systemowe reszty grupy. Zaczynamy od krótkiej rozmowy zapoznawczej, plan na dziś, minimum cztery ćwiczenia, o działaniu zbliżonym do ustawień systemowych.
Ćwiczenia z ustawień systemowych
Cień
Pierwsze ćwiczenia ja i mój cień, co to jest cień? „Człowiek cień” to ukryte i nieświadome cechy naszej osobowości, które odrzucamy, bo nie pasują do naszego idealnego obrazu siebie. Według Junga, aby być w pełni sobą, trzeba te cechy zaakceptować i zintegrować ze świadomością. Dobra, zaczynamy, Marta reprezentująca mój cień, świetnie czuła pole, aż za dobrze. Co tu się dzieje? Marta co się dzieję? Niedobrze mi, zaraz zwymiotuję, brawo proszę Pana wychodzi wszystko, co było zamiatane pod dywan przez lata. Nie za bardzo wiedziałem co mam z tym zrobić, więc bacznie obserwowałem, z czasem nudności ustały, ale i tak widok mojego cienia nie napawał optymizmem.
Godność
Następne ćwiczenie, godność. Oooo tu będzie lepiej, od tygodni pracuję nad programowaniem podświadomości, więc tu na pewno będzie pozytywnie. Uff nie było dramatu, mogłem się zbliżyć do godności na odległość pół metra, chociaż to mi pykło. Krótka przerwa na poczęstunek, Ania ogromnie dba o swoich kursantów – ciasto, owoce, napoje zimne i ciepłe, lepszy catering niż na o wiele droższych szkoleniach.
Moja ustawienia
Czas na pierwsze ustawienia, kto pierwszy? Byłem rodzynkiem, więc zgłosiłem się na ochotnika. Ania potrzebowała wiedzieć jak najmniej, szybkie dwa zdania. Za chuja nie wiem jak działa pole wiedzące, wydaje mi się, że jest to praca na energii i podświadomości. Jest to kurwa tak fascynujące zjawisko, że osoby które nie mają pojęcia jak zachowują się osoby, które reprezentują, zachowują się dokładnie jak one. Nie no kurwa, nie podzielę się z wami co dokładnie było podczas moich ustawień, powiem tylko tyle, że osoba reprezentująca mnie była małym dzieckiem, dokładnie nie wiem w jakim wieku, ale coś około od 1 do 5 roku życia. Miałem kurwa dosyć, dobrze że przyszedł czas na chwilę przerwy,
Obiad zjadłem w hotelu, w którym byłem zakwaterowany, musiałem się przejść. Starałem się to rozchodzić, jednak nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów. Umawialiśmy się, że służymy sobie wzajemnie do samego końca. Ochota przeszła mi na wszystko, ale chuj, zgodziłem się na pełne zaangażowanie, więc zostanę tyle ile trzeba. Po przerwie krótka medytacja na pobudzenie „trzeciego oka”. Brałem udział we wszystkich ustawieniach reszty uczestników, mimo „znieczulenia” przez Setaloft, byłem chyba na optymalnej dawce 200mg, coś tam czułem jak mnie prowadzi, niestety nie tak jak resztę uczestników, ale jak na pierwsze zajęcia w polu nie było dramatu. Mniej więcej wiedziałem, gdzie mam stanąć, gdzie ukierunkować wzrok, ale za cholerę nie przychodziły mi żadne słowa do głowy.
Wewnętrzne dziecko
Czas na trzecie ćwiczenie, wewnętrzny dorosły, wewnętrzne dziecko i życie. Nareszcie coś dla mnie, tutaj pójdzie perfekcyjnie. Oczywiście, że nie, aczkolwiek tylko połowicznie, od wewnętrznego dorosłego panował spokój i radość, zajebiście! W końcu coś dobrego, warto było pracować nad sobą! Złota trójka: medytacja, sport i Jezus z Poznania działały bez zarzutu. Halo, a gdzie moje wewnętrzne dziecko? Stoi przestraszone za dorosłym i nie mogę się do niego zbliżyć, tuż za dzieckiem czekało życie.
Szybkie porady od dziewczyn, zatroszcz się o swoje wewnętrzne dziecko, a potem pojawi się pełnia życia. Natychmiast dostałem tytuł książki, który pomoże mi w tej kwestii. „Odkryj swoje wewnętrzne dziecko” – Książka autorstwa: Stefanie Stahl. Szerzej o książce napiszę w następnym wpisie. Ostatnie ćwiczenie, co nas czeka w przyszłości. Nie mam pojęcia czy metoda służy do przewidywania przyszłości, ale po lekturze „Wędrówka dusz” – Dr Michaela Newtona, jestem w stanie uwierzyć, że ustawienia to praca na duszy i podświadomości, na mój chłopski rozum osoba prowadząca wytwarza „Pole wiedzące”, na podstawie którego można dowiedzieć się wszystkiego.
Przyszłość
Mariola reprezentowała przyszłość. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, btw Mariola była prześliczna, mój idealny typ urody – długie czarne włosy, delikatne rysy twarzy, nieziemskie błękitne oczy i zniewalający uśmiech. Kurwa mać, wkurwiłem się wyszedłem z pola. Ania zapytała: „Co się stało?”. Znowu to samo uczucie co podczas sesji online. To ona? Tak, ale to jest niemożliwe. Masz nie robić nic, kompletnie nic. To niby najprostsze zadanie, ale jak wiecie nie podołałem w tej banalnej sprawie. Chociaż, jakby tak pomyśleć to naprawdę za wiele nie zrobiłem. Przez myśl mi przeszło, żeby zaprosić Magdę na spacer po warsztatach, ale jej ustawienia były tak mocne, że nie chciałem jej męczyć. Seria przytulań na koniec, miłe słowa, dużo życzliwości, wdzięczności i oczywiście MIŁOŚCI – to był główny temat zajęć. Siema, elo i każdy poszedł w swoją stronę.
Reset po ustawieniach
Zaraz po wyjściu dostałem telefon od „Admirała”, dawaj na wideo rozmowę mordeczko. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony taką propozycją, szybkie zakupy w najbliższym sklepie i powrót do wilanowskiego parku. Dużo śmiechu i pozytywnej energii, nadchodził deszcz więc chłopacy zwijali się do domu, ja również. Wieczorem był finał Ligi Mistrzów, władze Realu Madryt do dziś nie zadzwoniły. Jedynym minusem w moim pokoju był brak telewizora. Korzystając z bezchmurnego nieba, jak księciunio rozłożyłem się na balkonie i odpaliłem transmisję na telefonie. Niebo było pełne gwiazd, nie sposób było nie skorzystać z opcji do medytacji. Przez ostatnie tygodnie najczęściej miałem cienie ludzi w okręgu, który się rozpadał. Tego wieczora było inaczej, krąg postaci się złączył, a w środku pojawiły się cienie kobiety i mężczyzny. Jakby tego było mało, krąg został otoczony pięknym i przyjaznym ogniem. Pierdolony bliźniaczy płomień…
Czas na zwiedzanie Warszawy
W niedzielę musiałem zdać pokój do 10, zamówiłem sobie iście książęce śniadanie. Bułkę z jajecznicą i awokado, dodatkowo gofry z bitą śmietana i owocami, a na dodatek latte macchiato, 80 złotych za taki zestaw, ale za hajs z PPK baluj xD Przed wyjściem posprzątałem pokój, wyrzuciłem śmieci. Prawie dostałem opierdziel za to od Pani Manager, btw. bardzo fajna dziewczyna, około 160cm wzrostu, blond włosy, fajne usta i piękne oczy. Przez cały pobyt czułem się zaopiekowanym, wręcz wyjątkowo traktowanym, dla niej mógłbym zostać w Warszawie.
Kiedyś tu wrócę, być może nawet zamieszkam. To był okres, gdzie banany już „zakwitły”. Przez jakieś trzy tygodnie pech mnie prześladował. W ciągu trzech lat spotkałem ją poza pracą może dwa razy? Przez ten okres nagle kurwa spotykałem ją codziennie, czasem kilka razy. Również podczas rodzinnych spacerów, kurwa jestem geniuszem, złączyłem ponownie, szczęśliwą kochająca się rodzinę, mogliby postawić jakaś statuetkę z moją podobizną na moją cześć, oczywiście w ramach wdzięczności. Banany również były w stolicy tego weekendu xD
Pałac kultury i łazienki
Byłem mocno zmęczony, ale zaplanowałem, że w niedzielę będę zwiedzał to piękne miasto. Znalazłem punkt, w którym zostawiłem bagaż i bez zbędnego balastu mogłem ruszyć na zwiedzanie. Pierwszym wyborem był pałac kultury, Nie wjeżdżałem na samą górę, nie chciało mi się stać w kolejce. Pod pałacem spędziłem z 2 godziny ze względu na ulewny deszcz. Generalnie miało padać cały weekend, a finalnie w tej podróży towarzyszyło mi słońce. Odwiedziłem muzeum techniki, ale nie porwało mnie to miejsce, z zegarkiem w ręku spędziłem tam z 15 minut. Kojarzyłem budkę z jedzeniem przy Pałacu Kultury, którą wspierał znany youtuber gastronomiczny Księżulo. Wydaje mi się, że pomyliłem budki i zamówiłem nie w tym miejscu co trzeba, ale zjadłem równie pyszną zapiekankę, oczywiście na full wypasie.
Przyjaźni wielkich nie nawiązałem, ale jak już wchodziłem w interakcje z ludźmi, to zamienialiśmy kilka zdań w dobrej atmosferze, bo niby w jakiej innej. Następnym punktem były warszawskie łazienki. Po deszczu wrócił mega upał, przy samym wejściu stała budka z lemoniadą, generalnie nie chciało mi się pić, ale stała tam taka niuńka, że nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Postanowiłem nacieszyć wzrok i przy okazji kupić orzeźwiający napój, jakbym miał opisać cukiereczka to tylko jednym słowem, była perfekcyjna, a granatowa sukienka podkreślała wszystko, co miała podkreślać, towarzyszył jej przystojny kawaler ubrany w elegancką koszulę. Znowu blondynka, przecież nie cierpię tego koloru włosów, chyba następowały pewne zmiany w guście.
Stadion Legii i Muzeum Powstania Warszawskiego
Gdybym mieszkał w Warszawie, spędzałbym tu najwięcej czasu, jak tam jest pięknie. To była 15 godzina, a ja na liczniku miałem już 20 000 kroków. Nogi wchodziły mi wiadomo gdzie… Jestem wielkim fanem piłki nożnej, moim ulubionym polskim klubem jest Legia Warszawa, przyszedł czas i na to miejsce, polska świątynia footballu. Świątynia, mekka? Stadion wyglądał na zamknięty, dość mocno kusiło mnie, aby przeskoczyć niskie barierki. Narobiłbym sobie więcej kłopotów niż to warte, zresztą znalazłem kilka osób, które chętnie wybiorą się na mecz Legii.
Zrobimy to w tym roku, szybka fotka przy stadionie i pomniku Kazimierza Deyny. Ostatnim punktem zwiedzania było Muzeum Powstania Warszawskiego. To było miejsce, które musiałem odwiedzić. Od samego wejścia towarzyszy dźwięk bijącego serca, miałem wrażenie jakby moje biło w tym samym tempie. Wyróżniam się dużą wrażliwością i empatią, od razu poczułem unikalny klimat tego miejsca. Z ogromnym zaciekawieniem czytałem każdą historię zapisaną na ścianach muzeum. Bardzo podobało mi się zachowanie innych zwiedzających: kulturalnie, cicho i szacunkiem. Wrócę tu nie raz.
Powrót na lotnisko i Knight Online
Czas wylotu zbliżał się wielkimi krokami. Zamówiłem Bolta, nie pamiętam imienia kierowcy, ale był Turkiem. W młodych latach grałem w mmorpg o nazwie Knight Online, był to niekończący się grind, ale ta gra miała swój niepowtarzalny klimat. Poznałem tam mnóstwo ludzi, nie było to trudne jak całymi dniami siedzieliśmy na spocie zabijając mobki siedząc na TeamSpeaku. Kilka lat temu na baletach był punkt z kebabem, myślałem że właściciel jest z Turcji. Zapytałem grzecznie „Are you playing Knight Online?”, z ogromnym zdziwieniem w oczach, odpowiedział: „Nie wiem o czym mówisz”, no taka gra, dużo Turków w nią gra.
Pan Turk wciąż nie rozumiał, podjąłem ostatnią próbę, mam konto z warriorem do sprzedania, chcesz kupić? Wzruszał ciągle ramionami, odpuściłem temat. Dobra to w bułce poproszę. Zapytam taksówkarza, może on grał. Kurwa nareszcie, wreszcie spotkałem swoją bratnią duszę z gry xD Pan kierowca grał w tą grę, chociaż grał to mało powiedziane. Nakurwiał tak jak ja, dniami i nocami. Chłop miał swoją kafejkę internetową, gdzie grało od 20 do 30 osób dziennie. Siedzieli tam po kilkanaście godzin. Nawet pokazał mi swoją postać w akcji w filmiku na youtubie. Podziękował mi, że przypomniałem mu ten piękny okres w jego życiu. Pożegnaliśmy się, have a nice day i bye bye.
Odrobina życzliwości
Do lotu zostało mi około 90 minut, często wychodziłem zapalić. Powinienem rzucić ten nałóg, zawsze się ktoś kurwa przypałęta po fajkę. Podbił łysy ziomeczek, na żula nie wyglądał, ale nie sprawiał wrażenia mile nastawionego do świata. Dałem mu szluga dla świętego spokoju, zaczął mnie zagadywać i tak od słowa do słowa wyszło, że tu mieszka od czterech miesięcy. Czasem tak bywa, że się w życiu coś mocno popierdoli.
Ziomuś miał jakieś grube jazdy ze swoją ówczesną partnerką, jakże by inaczej, ah te baby… Chcesz coś do jedzenia? Za wiele mi nie zostało, ale masz tu batonika i została mi jeszcze bułka. Jak ktoś nie prosi o pieniądze, to chętnie pomagam. Potrzebujesz czegoś może? Ubrań mi brakuje, no dobra długo się nie zastanawiałem, przecież kupiłem sobie nowe. Masz tu mordeczko elegancki T-shirt i zostały mi dwie pary świeżych skarpetek. Kurwa ile taki mały gest daje szczęścia i radości. Dobro zawsze wraca i to ze zdwojoną siłą, a wdzięczność pokonuje wszystko. Pożegnaliśmy się, życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego. Ciekawe co u niego? Mam nadzieję, że wrócił na właściwe tory.
Przebieg lotu
Cały lot były turbulencje, no nareszcie coś się dzieje! Jak na karuzeli, parę razy krążyliśmy ze względu na burzę w Zielonej Górze. Na 7 bagaży 6 dotarło do Zielonej Góry… Mój dotarł, jednak Pani, którą nie pierwszy raz spotkała taka sytuacja, nie miała tyle szczęścia.. Na parkingu czekał na mnie samochód służbowy, a co, pozwoliłem sobie na komfort i luksus w każdym elemencie tej podróży.
Słaniałem się rękami i nogami przed automatyczną skrzynią biegów. Teraz żałuję, że tak długo i zupełnie niepotrzebnie. Komfort z jazdy jest niesamowity, nie wiadomo co zrobić z prawą ręką, co prawda jeden z właścicieli pewnego lokalu gastronomicznego powiedział mi co można zrobić, ale nawet na tym blogu to nie nadaje się do przytoczenia xD Za paliwo zapłaciłem z własnej kieszeni. Gdy zdawałem auto, pracownicy znaleźli odprysk na szybie. Na szczęście przed pobraniem samochodu zrobili zdjęcia i odprysk był już tam wcześniej. To był udany weekend, byłem dumny z tego wyjazdu i tego co dla siebie zrobiłem, a było tego bardzo dużo.
Blog o medytacji Blog o samorozwoju
Po II ustawieniach określiłbym, że blog z „love story” przerodził się w istny blog o samorozwoju, co mnie bardzo cieszy. Może moja podróż stanie się Twoją inspiracją? Nawet jedna zainspirowana dusza będzie ogromnym sukcesem.
Share this content: