O kurwa kłopotki, dostałem wiadomość o następującej treści: „Po pierwsze dzięki za gratulacje, że moja żona już raczej była chce mieć ze mną 2 dziecko. Uspokoję Cię nie będzie miała drugiego kaszojada czy jakoś tak… Przez przypadek na kacu pojebałem telefony i odczytałem wiadomości. Nawet nie mam do Ciebie pretensji, bo jak suka nie będzie chciała dać to pies nie weźmie… Chcę tylko żebyś wiedział, że udało wam się we dwójkę rozjebać coś co trwało 15 lat i przyniosło dziecko na świat, które teraz cierpi. Poza tym jak facet facetowi powiem Ci, że to nieelegancko brać się za mężatkę, ale pamiętaj karma wraca. Powodzenia”. Jak na poziom emocji całkiem kulturalna wiadomość, której totalnie się nie spodziewałem. Sprostuję na szybko, nic nie rozjebałem… Jak wiecie z poprzednich wpisów jedną rozmową na schodach nie da się rozjebać czegoś co „trwało 15 lat”, tym bardziej, że do niczego większego nie doszło. Chyba, że to było już rozjebane, cuckoldziku? Zdecydowanie przeceniasz moją osobę. Nie mam takiej mocy, aby po jednej rozmowie skraść serce kobiety. A może kretynie, spojrzałbyś raz kurwa na czubek swojego nosa? „Winni są inni, nie Ci co powinni”. Zajmie Ci to lata świetlne zanim to ogarniesz, ale chuj to nie moja sprawa.
Nie powiem, moje ciało było niemalże odrętwiałe, ogarnęła mnie panika. Wracałem na chatę, przechadzając się po rozświetlonym chodniku wśród towarzyszącej mi zieleni. Nogi wciąż mnie prowadziły. Skręciłem pod domem, udając się na dalszą wędrówkę. Podobno mieszkam w dość niespokojnej dzielnicy, jednej z mniej bezpiecznych w mieście. Nigdy mi się tutaj nic nie stało… Przechodziłem wśród starych, obskurnych kamienic, z których gdzieniegdzie spada tynk. Co prawda w większości mieszkań pojawiła się cywilizacja i zmiana okien z drewnianymi futrynami na plastikowe. Strzelam w ciemno, że w połowie dalej zostały piece kaflowe. Szczęście mi sprzyja, w ubiegłym roku zakwalifikowałem się do „konkursu” na wymianę źródeł ciepła. Komfort, luksus i bogactwo zawitały do mojego mieszkanka, piec dwufunkcyjny, brak palenia w piecu i rąbania drzewa. Głowę miałem pełną najczarniejszych myśli, kurwa mać, sprawdziło się co powiedziała dobra duszyczka – „Tylko uważaj bo są razem na wakacjach, żeby tylko nie przeczytał Twoich wiadomości”. No chuj stało się przeczytał, moment moment. Nie tego chciałem? Dlaczego panikuję? Obawiam się wpierdolu? Nie no proszę Cię. Chodzisz przecież na kick-boxing, jak trafię to jebnięcie mam mocne, na siłce nie mam wyników trójboistów, ale siła też jest. Zresztą cuckoldzik jest niższy… To mi pomogło, ogarnąłem się, dobra wracam do domu, rano trzeba wstać do pracy. Nie wiem co się odjebało w nocy, ale całe ciało zaczęło wariować spiął mi się każdy mięsień i to intensywnie. Co jest kurwa?! To był moment w którym opierałem wszystko na podświadomości, co Ty chcesz zrobić? Podświadomość, czy Ty mnie, kurwa, chcesz wykończyć? Po bliżej nieokreślonym czasie uspokoiłem umysł i ciało.
Na wtorek i środę miałem zaplanowany urlop ze względu na sesję ustawień systemowych, które miały odbyć się w poniedziałek.. Rano sms do przełożonego „Dzisiaj też mnie nie będzie”. Jak dobrze wiecie cierpliwość u mnie jest na poziomie -1, nie mogłem doczekać się sesji ustawień, czas mi się dłużył. Dobra zaczynamy jedno z ciekawszych doświadczeń, które totalnie nie wiem jak opisać. Łączymy się na zoomie, przedstawiamy się, przechodzimy na Ty, krótko opowiadam co mnie sprowadza. Ania odparła: „To jest zabawa, ona się tylko Tobą bawi” – słyszałem to już na psychoterapii. Zaczynamy sesję. Terapia odbywała się z zamkniętymi oczami. Szyszynka „odpalona”. Zamykam oczy i ciągle powtarzające się te same obrazy. Smoki xD Jestem wielkim fanem serialu Gra o Tron i gry World of Warcraft, a szczególnie najnowszego dodatku Dragonflight. Następnymi pojawiającymi się obrazami były krajobrazy z mojej ulubionej bajki Król Lew.
Ania: Małe dzieci lubią bajki i wierzą w smoki, czas dorosnąć, ale czy Ty chcesz dorosnąć?
Ja: Tak, chcę. Czas stać się mężczyzną, za długo byłem dzieckiem. Czas dorosnąć. Chcę być mężczyzną!
Ania: Kobiety są złe, kobiety ranią, kobiety krzywdzą, zależy im tylko na pieniądzach. (To nie było moje myślenie, ale pewne schematy myślowe dziedziczymy i utrwalają się w nas w okresie od narodzin do koło 6-8 roku życia, każde ciężkie doświadczenie i powtarzane schematy myślowe)
Ja: To nie jest prawda!
Ania: Sam nie wierzysz w to co mówisz…
Ja: Wierzę!
Ania: Nie oszukuj się, to nie jest Twoje… – Sesja trwała około dwie godziny, pamiętam może 15 minut?
Ania: Gdzie jesteś? Co teraz widzisz?
Ja: Nie wiem co widzę, wszystko jest takie niewyraźne.
Ania: Przyjrzyj się wyraźniej, spójrz niżej (jak się k…. patrzy niżej podczas takiego stanu…)
Ania: Jesteś na cmentarzu, widzę pełno nagrobków – Szok, jak ona to widzi?? Przecież siedzi w Warszawie, a ja na drugim końcu polski.
Ja: Widzę grób, widzę mężczyznę – od lat zmagałem się z problemami jelitowymi. Gastroskopie, kolonoskopia, uporczywe burczenie w brzuchu, przelewanie, ucisk w żołądku i jelitach, skurcze podczas robienia treningu brzucha. Nawet w kinie nie byłem w stanie wysiedzieć bez przyjęcia dwustu mililitrowego preparatu. Pominę dalszą część tego wszystkiego i przejdę do momentu który miał się nie wydarzyć to nie miało prawa się pojawić.
Ja: Bananowa? Co ona tu robi? Nastąpił wyrzut wszystkiego, czego znam. Endorfiny, serotonina, dopamina i oksytocyna, jeszcze kurwa ten blask, który widzę przez zamknięte oczy.
Ja: Widzę słońce…
Ania: Słońce to energia męskości.
NIGDY W ŻYCIU TAK SIĘ NIE CZUŁEM, DOZNANIE NIE DO OPISANIA. Otwieram oczy, spoglądam w prawą stronę, słońce w pełnej okazałości świeci na całą moją skromną osobę.. Oślepiający blask boskiej i męskiej energii.
Ja: Czyli co? To nie jest jednak zabawa? Ania ze łzami w oczach: „Jak widzisz nie”. To jakaś abstrakcja co zaraz napiszę, to wyglądało tak jakby BK miała być kobietą „mojego życia”. Zachodziłem w głowę, jak to możliwe? Dlaczego ONA? – ehh znowu PIERDOLONY BLIŹNIACZY PŁOMIEŃ.
Ustawienia nie pokazują przyszłości. Przypadkiem w ostatnich dniach natknąłem się na profil na instagramie Pani Małgorzata Rajchert-Lewandowska – uczennica Berta Hellingera. Sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mamy rozwiązanie zagadki, skąd pojawiły się u mnie od grudnia do lutego/marca stany somatyczne. Moja podświadomość traktowała miłość, wyłącznie jako ból i cierpienie. Jak dobrze wiemy, miłość to piękne, lekkie uczucie przeszywające klatkę piersiową.
źródło: ustawieniasystemowe.com @ustawienia_systemowe_mrl
Problemy jelitowe ustąpiły następnego dnia. Wreszcie mogłem napić się wody i nie burczało mi w brzuchu. Nie odczuwałem żadnego dyskomfortu i mogłem jeść, co chciałem, na przykład pieczywo razowe i wieloziarniste. Żaden z lekarzy nie potrafił rozwiązać moich dolegliwości, a byłem u wielu z nich. Nie miałem świadomości, ile rzeczy potrafi rozwiązać podświadomość. Dźwigałem nie swoje ciężary, które zostały zrzucone.
Następnego dnia znowu nogi „same mnie prowadziły”. Chodziłem, spacerowałem przez około dwie godziny, ale jak sobie przypomnę, nigdzie mnie to nie zaprowadziło. Tak naprawdę chodziłem wkoło bez celu. Przechadzałem się ścieżkami w parku otoczony bujną roślinnością, wysokimi drzewami, krzewami oraz kolorowymi kwiatami co tworzy naturalny i spokojny klimat. W centralnym punkcie parku znajduje się fontanna otoczona kamieniami. W dzieciństwie łapałem tam kijanki i nie raz się kąpałem. Dziś już tam nie wejdę, często z kąpieli korzystają osoby, których życie stoczyło się na inną drogę. Napisałem kilka wiadomości do perełki, ale bez odzewu…
Tak się złożyło, że zaraz po ustawieniach miałem sesję psychoterapii. Na samym początku usłyszałem – „Ja nie wierzę w ustawienia. O czym Pan dzisiaj chciałby porozmawiać”. Za każdym razem to słyszałem. Co prawda, nie mam zielonego pojęcia, jak powinna wyglądać psychoterapia, ale przy piątym spotkaniu padały ciągle te same frazesy: „Pan jest moim klientem”, „O czym dziś będziemy rozmawiać?” Po dłuższej przerwie, dobrze, będziemy kroić tort. Omówimy rozrywkę, rodzinę, życie zawodowe, związki, stan psychofizyczny. Skala ocen wynosiła od 1 do 10. Siedziałem wygodnie w swoim fotelu gamingowym w stylowej biało-czarnej kompozycji ze skóry ekologicznej. To jeden z moich najlepszych zakupów w ostatnim czasie. Po 15 latach użytkowania niebieski fotel obrotowy znajdujący się w każdym urzędzie, odmówił posłuszeństwa. Mój optymizm nie znał granic, więc dawałem oceny od 7 do 9. Dychy nie dałem, gdyż zawsze można coś poprawić. Tylko w związkach dałem 5. Dlaczego? To jest tak, jak z moją grą dla Realu Madryt. Jest 50% szans: ja chcę, Real nie xDD
Przepis na idealną sobotę jest dość prosty: poranny trening. O 8 rano nie ma zbyt wiele osób, cały sprzęt tylko dla mnie, muzyka głośniej niż zwykle, lecimy. Uwielbiam to miejsce, To typowa siłownia osiedlowa. Sprzęt ma z dwadzieścia lat i to jest w tym najfajniejsze, wręcz genialne w swojej prostocie. Nie sprzęt, lecz technika zrobi z Ciebie zawodnika. Uwielbiam trening na wolnych ciężarach, a trening całego ciała to najoptymalniejsze dla mnie połączenie. Split nigdy się nie sprawdzał, zamiast progresu był regres. Rozłożyłem stojaki na sztangę, czas na przysiady. Ktoś idzie, a miało być tak pięknie i pusto. To Krzysio, mój ulubiony „barman” z najlepszego pubu w mieście czyli z CPN-u. Do dziś zachodzę w głowę po chuj im ogródek piwny przed stacją, jak tam nie można pić alkoholu… Dzień dobry Panie Krzysztofie ochoczo niemalże wykrzyczałem. „Był dobry… dopóki Cię nie zobaczyłem” – odparł Pan Krzysztof. Uwielbiam jego sarkastyczny humor. Standardowe pytanie – „Grzeczny jesteś?”. Oczywiście, że tak – odparłem z dumą. W ciągu ostatnich 7 miesięcy alkohol piłem pięć razy i pragnę zaznaczyć, że jedno piwo to TEŻ alkohol. Z Krzychem świetnie się dogadujemy, szczególnie o porannych godzinach. Podczas godzin nocnych komunikacja bywała utrudniona. Po południu kontynuowałem dzień sportu, wraz z Admirałem, wybraliśmy się na mecz naszej lokalnej drużyny. Nie jesteśmy ultrasami, ale od czasu do czasu coś tam krzykniemy, ale zdecydowanie robimy to rzadziej niż kiedyś. Stadion jak to stadion drużyny z IV ligi. Brudne plastikowe siedziska, ale ma to swój urok i klimat. Rzecz której nam zazdroszczą kibice z okolicznych drużyn? Mamy ze trzydzieści rzędów do wyboru. Siedzimy z reguły na wysokości środkowej linii boiska, dość blisko ultrasów. Dlaczego? Z tych okolic padają najtrafniejsze komentarze – Jazda z tą wiochą, Ty brutalu, Wiemy czym przyjechałeś. Komentarze z trybun są niekiedy ciekawsze niż sam mecz. W drugiej połowie częstotliwość okrzyków zwiększa się proporcjonalnie do zaczynającej działać substancji odurzającej. Po meczu PadThai, butelka wody i telefon od znajomych: czy idziemy w plener. Coś kurwa czułem w kościach, że nie powinienem tam iść, bo będzie dzisiaj jakaś rozmowa. Z centrum miasta, jestem w 10 minut u siebie na kwadracie. Godzina młoda, ale jestem niemalże pewny, że coś się dzisiaj odjebie. Położyłem się spać, po około godzinie – Pik pik. Jest i ona, wiadomość od księżniczki. Była to sobota, 27.04
BK: Nigdy nie brałam twoich uczuć na poważnie, zapomnij o moim istnieniu. Nie chcę cię znać i proszę, byś trzymał się ode mnie z daleka. Jedynymi osobami, które kocham, to mój mąż i mój syn.
Ja: Nie jestem w stanie o tobie zapomnieć. Ale uszanuję każdą twoją decyzję. Dziękuję za wszystko i życzę szczęścia. Tylko szkoda, że Ty pierwsza mówiłaś o swoich uczuciach 🙂
BK: Mam nadzieję, że tak będzie. W pracy także proszę się trzymać w miarę możliwości ode mnie z daleka. Nie zamierzam z tobą dyskutować. A jeśli mówiłam, to wszystko było kłamstwem do sprowokowania ciebie by się dowiedzieć prawdy, to wszystko.
Ja: Super, mam nadzieję, że się świetnie bawiłaś.
BK: Bardzo żałuję, że pozwoliłam sobie na to, by być miła w stosunku do obcej osoby, bo płacę za to zbyt wysoką cenę. Myśl se, co chcesz… Mało mnie to interesuje. Dla mnie mój syn i mój mąż, który myśli, że mam kochanka, jest ważniejszy.
Ja: Wmawiaj sobie dalej, że to wszystko było kłamstwem…
BK: Nie wmawiam, ja to wiem. Poza sympatią, nic innego z mojej strony nie było.
Ja: Przecież ja zawsze wiem, kiedy Ty kłamiesz. Ale to już nie moja sprawa. Twoje życie.
BK: Nie masz pojęcia, kiedy kłamię. Moje życie i jego sens to mój syn i mój mąż, nic poza tym. I nikomu nie pozwolę tego zniszczyć. Nie znasz mnie i już nie poznasz. Nic nigdy mnie z tobą nie łączyło i nie połączy. Zapamiętaj.
Ja: W syna wierzę, o mężu mi i innym osobom tak cieplutko nie mówiłaś. Także brnij w to sobie dalej. Ja zamykam te drzwi, nie będę kurwa stał w przeciągu, przewiało mnie wystarczająco…
BK: Gówno mnie obchodzi, co inne osoby Ci mówią. A ja owszem mówiłam, ale dostałam wstrząsu i zostałam postawiona przed wyborem, i stratą i nie pozwolę, by go stracić. Bardzo dobrze, zamknij te drzwi. I nigdy ich nie otwieraj. Ja też nie zamierzam.
Ja: Wszystkiego dobrego życzę jeszcze raz. Oczywiście, że je otworzysz. Wystarczy, że wypijesz dwa drinki za dużo. I zrobisz to, co zawsze. Będziesz do mnie dzwonić.
BK: Nie życz mi niczego. A to, co teraz napisałeś, mam jedno do napisania: spierdalaj. Bo to Ty do mnie ostatnio wypisywałeś. I zapomnij, że kiedykolwiek wykręcę twój numer. Nie zamierzam. Będziesz tak samo zablokowany na numerze służbowym.
Ja: Znam te twoje nigdy 🙂 Rób jak uważasz.
BK: Się zdziwisz. Nigdy takiego koszmaru nie przechodziłam. Kto jest twoim doradcą?
Ja: Nikt, to wyszło ode mnie, bez niczyjej ingerencji.
Ja: Po raz pierwszy w życiu sam dokładnie wiem, czego chcę. Niezmiennie jesteś to ty!!!
BK: Nie rozumiesz, że nie dasz mi nigdy tego, czego ja chcę.
Ja: Ale jak wspomniałem, uszanuję każdą twoją decyzję.
BK: Dlaczego ja???
Ja: Bo jesteś moim cudem, Ty sama nie wiesz, czego chcesz…
Ja: Zmieniłaś mnie po prostu będąc. W każdym kurwa aspekcie życia.
BK: Wytłumaczysz mi to?
Ja: To Ty mnie opierdzieliłaś, że jak mogę tak mówić do mamy. Teraz mam świetne relacje z mamą.
BK: No bo tak uważałam. Ale to, że zmieniłeś podejście do mamy, to tylko twoja zasługa.
Ja: Napisz na Messengerze. Bo nie cierpię pisać na telefonie. A mam tego dużo – lista mniej więcej taka sama jak poprzednio wymieniałem.
BK: Ale ja tego nie zrobiłam tylko Ty.
Ja: Ale samo pojawienie się Ciebie w moim życiu do tego doprowadziło. I jest to cudem samo w sobie. Po prostu byłaś
BK: Ale ja nie mam tego jak codzien się zachowuje. Przestań, nie jestem żadnym cudem…
Ja: Jesteś.
BK: Nie!!
BK: Mój mąż uważa, że jesteś moim kochankiem. A ja nie pozwolę by żył w tym twierdzeniu, ponieważ on jest miłością mojego życia.
Ja: Nie jest… Mówiłaś to wielokrotnie… Brnij w to dalej.
BK: Jest!!!!!
Ja: Zresztą wiem co Cię blokuje, sama mi to mówiłaś.
BK: Mam w dupie co mówiłam.
Ja: No wiem przecież xD
BK: Mówię teraz jak jest i tak będzie.
Ja: I Ci wierzę w 100% xD
BK: Zrozum, lubiłam cię, ale to wszystko.
Ja: Jestem pewny w 100%. Chce spędzić resztę życia z tobą.
BK: Ale ja nie chce z tobą. Chcę być z moim mężem i moim synem!
Ja: Kłamstwo wypowiedziane 1000x staje się prawdą. Więc powtórz to sobie jeszcze tylko 999 razy.
Oczywiście mam tu na myśli męża nie syna
BK: Przestań!!! Nawet go nie znasz…!
BK: Zapamiętaj jedno, nie istnieje dla ciebie, szukaj szczęścia gdzie indziej. Żegnam.
Ja: Pracę też mam zmienić?
BK: Nie, ale do mnie się nie zbliżaj.
Ja: Jeszcze jedno pytanko, skoro się mną bawiłaś. Po co ciągałaś mnie do łóżka?
BK: Bo byłam pijana – xDDDDD, kończę to pierdolenie, bo już mi się nie chcę do tego wracać, miałem pociągnąć jeszcze tą historię, ale po prostu mnie to nudzi. Opierdolę to do końca w tym wpisie i lecę dalej, nie samymi bananami człowiek żyje.
BK: Nigdy mi nie dasz tego, czego on – Kocham takie podejście, związek, małżeństwo to nie jest kurwa relacja biznesowa. Ale jak się swoje kompleksy leczy pieniędzmi, to tak wychodzi. Piękna bezwarunkowa miłość.. Nigdy w życiu nie będę robił za bankomat jak cuckoldinho bananowej…
Ja: A co Ci daje?
BK: Dużo, bezpieczeństwo stabilność i inne rzeczy – bezpieczeństwo, zaraz Ci kurwa pokażę jakie Ci daje bezpieczeństwo xD Jak wiele rzeczy – to szkoda, że nie potrafisz ich wymienić.
Ja: Dobra bo to już jest takie monotonne. Twoje życie. Wszystkiego dobrego jeszcze raz! Dziękuję za wszystko!
BK: Myślę o nim. O tym jak głupimi smsami go zraniłam – przepraszam, ale się nie mogę powstrzymać. Smsami xDD
Czy Ty kurwa ogarniasz, że na lewo i prawo mówiłaś – „Jestem z nim tylko dla pieniędzy”, „Jesteśmy razem ze względu na dziecko” – jest chujowo, ale stabilnie. Jak wspominałem to jej życie, tkwij w tym sobie.
BK: Bo Cię lubię. Nic więcej.
Ja: Ale to Ty mi wyznajesz miłość za każdym razem jak się napijesz. Nie na odwrót…
BK: Byłam tego nieświadoma.
Ja: Dobra to jest już nudne…
BK: Żegnam! – Jeszcze niedawno dopisałbym trzy grosze od siebie, ale ten wątek mnie tak wymęczył i znudził, że sobie odpuszczę, dodam jedną małą konkluzję. Jak się kogoś blokuje to robi się to w dwóch zdaniach i do widzenia, a nie robi dyskusję 1,5h.
Piękne jest to, że gdy tak dzielnie walczyłaś o wasz związek i staraliście się o dziecko. Cukoldinho starał się szukać dowodów do sprawy rozwodowej, aby zgarnąć wszystko dla siebie. Zapewne wkradła się literówka, Rozjebałeś*
To jest naprawdę jakiś najbardziej popierdolony universe w jaki się wpierdoliłem. Chuj wie czy już nie była w ciąży. Tutaj nie mogę się powstrzymać. Cuckoldziku jesteś kurwą bez honoru i godności, ale tego też nie zrozumiesz. Nigdy nie odpowiedziałem na żadną wiadomość od cuckolda, to nie jest moja sprawa. Bananowej też nic nie wspominałem, zresztą nie rozmawia ze mną, a ja nie zabiegam o jej uwagę. Nie jest mi do niczego potrzebna. Cuckoldziku jesteś również pizdą, bohaterski jesteś tylko w smsach, jak mnie widzisz to spuszczasz wzrok i odwracasz głowę. Wiesz co jest piękne pizdeczko? Nie zniknę z Twojej głowy, będę tam zawsze, pojawie się raz na jakiś czas… Jesteśmy mistrzami kamuflażu i zamiatania wszystkiego pod dywan, ale gdy odkładamy telefony, wyłączamy Netflixa i wszystko inne co zakłóca nasz wewnętrzy głos, wtedy pojawiają się myśli, nad którymi nie zapanujesz Bankomacie. Karma? Straszyłeś mnie, a do kogo kurwa wróciła? Tego też nie zrozumiesz. Czasem mi Cię szkoda, pracujesz u bauera od dawna, a dostajesz za to zero wdzięczności, tego słowa Perełka na pewno nie ma w swoim słowniku. Jebiesz na to od 15 lat. Kończąc to popierdolone gówno. W dniu w którym udostępnili ogłoszenie o pracę na jej stanowisko, pech chciał, że miałem zbyt dobry humor i zapytałem – „Długo tu jeszcze będziesz? Halo?”. Nie wiem dlaczego, ale mnie olała xD Wysyłam smsa „Dlaczego nie odpowiedziałaś? Podobnie jak Ty chciałem sprawdzić reakcję” – cisza. Ale pech kurwa chciał, że mineiliśmy się tego dnia raz jeszcze: „Fajnie się sprawdza czyjeś reakcje? Swoje już niekoniecznie?” – przyśpieszyła, jedyne co zdążyłem zauważyć to pojawiającą się czerwień i wkurwienie na jej twarzy. Generalnie to przeistoczyło się w komedię, gdy wpadaliśmy na siebie na palarni to spierdalała jak struś pędziwiatr. Na L4 poszła dwa miesiące wcześniej niż planowała. Wystarczyło przestać zasilać ją energetycznie i nie myśleć o niej. Od cuckolda nie dostaje za wiele energii, dzieciak na zgodę chuja dał. Brawo Wy. Kiedyś miałem to w dupie, ale najbardziej szkoda mi dzieciaków, które mają pierdolniętych starych i będą za was dźwigać nie swoje ciężary. A teraz wypierdalajcie z mojego życia. Nie zasługujecie na moją uwagę i energię. Tyle ode mnie, WYPIERDALAĆ!
Ps. ostatniego dnia w pracy księżniczki towarzyszył mi cudowny utwór, nawet chciałem go zaśpiewać, ale dobra duszyczka przyhamowała moje zapędy. Zresztą słusznie i tak najbardziej po głowie dostałem ja, a tak naprawdę chuja tam zrobiłem.
Bananowa księżniczko jednak jestem Ci wdzięczny i to ogromnie, gdyby nie to całe „gówno”, mógłbym nigdy nie doświadczyć takiej przemiany i ogromnego wzrostu. Odwaliłem kawał dobrej pracy nad sobą. W cztery miesiące zrobiłem coś, co nie udaje się innym zrobić latami. Nikt mnie już nie zatrzyma, idę po swoje, obfitość na sto procent. Potencjał odblokowany, stale wzrasta, kiedyś kupie Ci kwiaty i to taki dojebany bukiet na 100 róż i 100 big maców, ale to kiedyś… Powodzenia, będzie wam potrzebne!
Share this content: